- To jest wasz dom? - moja matka była coraz bardziej zaskoczona gdy szłyśmy przez podjazd. - Córeczko...
- Harry'ego. Ja mieszkam z Louis'em, jego dziewczyną i dzieckiem. - odparłam.
- Wkrótce to się zmieni. - usłyszałam mruknięcie Harry'ego który poszedł przodem żeby otworzyć drzwi.
- Masz jakieś swoje rzeczy? - spytałam gdy weszłyśmy do holu.
- Nie... nie zdążyłam nic zabrać z domu... - zawahała się i wbiła wzrok w podłogę.
- Dam ci coś swojego. - odpowiedziałam zdejmując płaszcz.
Harry zniknął gdzieś na górze.
- Jak tu nowocześnie... córeczko, nie wiedziałam że ci się tak powodzi...
- To dom Harry'ego i jego pieniądze, ja nie włożyłam w to ani grosza.
- I broń Boże nie masz wkładać! - usłyszałyśmy krzyk Harry'ego z piętra na co się zaśmiałam.
- Nie będę wam przeszkadzać? - spytała cicho.
- Chyba żartujesz. - pokręciłam głową. - Chodź do kuchni.
W drodze przez hol rozglądała się po pomieszczeniu oczarowana. Zupełnie nie wiedziałam czym, jak dla mnie urządzenie tego domu było dość... typowe jak na bogatego kawalera.
Czarno białe i minimalistyczne.
Niepewnie usiadła na kuchennym krześle i zaczęła się rozglądać.
Wyjęłam z torby Harry'ego kartkę z przepisanymi lekami i zaczęłam je przygotowywać.
- Chorujesz? Milly... - jej głos nadal był roztrzęsiony i cichy.
- To Harry. - odparłam na chwilę zagryzając policzek żeby się nie rozpłakać. - Ma raka płuc.
- Kochanie... - zakryła usta dłonią i wstała żeby mnie przytulić. - W ogóle po nim nie widać... długo?
- Rok.
Usłyszałam z łazienki odgłos puszczanej wody, więc domyśliłam się, że Harry bierze prysznic.
- Chcesz coś zjeść, wypić?
- Tak... - zawahała się. - Obojętnie co.
- Nadal lubisz jajecznicę? - spytałam wspominając czasy kiedy jako mała dziewczynka nieudolnie smażyłam jej ukochane danie.
Pokiwała głową i na jej twarzy również pojawił się cień uśmiechu.
- Poczekaj, spytam też Harry'ego.
Skierowałam się do łazienki i zapukałam. Od razu usłyszałam jak odpowiada ,,wejdź".
Zamknęłam za sobą drzwi. Pomieszczenie było zaparowane a w powietrzu unosił się jeszcze zapach jego wody kolońskiej. Wyszedł spod prysznica i od razu obdarzył mnie szerokim uśmiechem.
Przez chwilę obserwowałam jak wyciera włosy z których i tak sączyły się jeszcze kropelki wody.
- Nie patrz na mnie.
- Myślałam że ty nie znasz czegoś takiego jak wstyd. - zaśmiałam się.
- Nie o to chodzi. Na niego - zaczerwieniłam się domyślając się o co mu chodzi. - możesz patrzeć do woli, kochanie. Nawet pozwalam ci go dotknąć.
Zaśmiał się.
- Po prostu nie jestem w najlepszej formie. Dawno nie byłem na siłowni. - kontynuował.
- Przestań, nie zmieniłeś się w ogóle. - cmoknęłam go w policzek. - wyglądasz cholernie kusząco.
Uśmiechnął się i przewiązał ręcznik w pasie.
- Miałam ci się spytać czy chcesz jajecznicę.
- Z twoich rąk nawet truciznę. - wyszczerzył zęby. Pokręciłam głową i wyszłam z zaparowanej łazienki.
Po kolacji Harry znowu gdzieś się ulotnił a ja z mamą poszłyśmy do jej tymczasowego pokoju. Gdy weszłyśmy do pomieszczenia mama stanęła na środku pokoju i zaczęła się rozglądać.
- Jeśli chcesz, możesz wybrać inny. Na tym piętrze są jeszcze dwie sypialnie, plus ta zajęta przez Harry'ego, możesz wybierać do woli. - zaśmiałam się. - Na drugim piętrze jest jeden duży pokój, tam też możesz spać.
- Nie, tu jest dobrze. - pokręciła głową. - Ja... Harry musi być chyba bardzo bogaty...
Wzruszyłam ramionami.
- Milly ja nie chcę wam przeszkadzać... może Harry sobie nie życzy, może chce odpocząć...
- Przestań, mamo. Harry sam zaproponował żebyś tu się zatrzymała. - odpowiedziałam kucając przy szafce w poszukiwaniu jakiejkolwiek pościeli.
- Gdzie on to trzyma?
Mama zachichotała.
- Harry! - krzyknęłam wychodząc na korytarz.
- Tak kochanie? - usłyszałam jego głos dochodzący gdzieś z głębi domu.
- Gdzie ty do cholery masz pościele?
- Chyba w pralni... tak myślę. - usłyszałam jego śmiech.
Westchnęłam i zbiegłam po schodach z powrotem na parter.
Gdy wszystko już było gotowe dałam mamie swoje ubrania i ręcznik i poszła pod prysznic. Odetchnęłam i poszłam do Harry'ego na taras.
- Przeziębisz się. - odparłam przytulając się do niego. Stał w dresach i T-Shircie oparty o barierkę.
- Bez przesady. Nawet nie jest tak zimno, teraz ty mnie ogrzejesz. - uśmiechnął się i pocałował w czubek głowy.
Zapadła cisza, ale nie była niezręczna, tylko bardziej kojąca. Staliśmy wtuleni. Głaskał moje włosy.
- Wiesz, że bardzo cię kocham? - wyszeptał pochylając się i całując mnie w skroń.
Spojrzałam mu w oczy i się uśmiechnęłam.
- Teraz nawet przez chwilę wydawało mi się, że nie mam w sobie tego dziadostwa... że wszystko jest dobrze i jestem zdrowy. - wychrypiał.
Z trudem powstrzymałam łzy po jego wypowiedzi. Przylgnęłam głową do jego torsu i słuchałam jak bije jego serce. Równomiernie i spokojnie.
- Jak długo masz zamiar ją tu trzymać? - spytał po chwili.
- Nie wiem...
- Nie może znaleźć jakiegoś mieszkania czy coś?
- Harry moja matka nie ma pieniędzy. Ja nie pochodzę z rodziny w której każdy ma kasy jak lodu, a własnej matki nie zostawię na ulicy. Jutro mogę wyjechać z nią do mnie.- odparłam lekko zirytowana i wyszłam.
Weszłam do łazienki przylegającej do naszej sypialni i odkręciłam wodę. Prysznic był mi teraz chyba najbardziej potrzebny.
Nie chciałam opuszczać cichej i spokojnej łazienki więc smarowałam się każdym możliwym balsamem, czesałam kilka razy mokre włosy i przyglądałam się swojemu nagiemu odbiciu w lustrze. Co Harry we mnie widział? Miałam dziwny kształt twarzy, zbyt mały nos, dziwne usta... i przede wszystkim nudne oczy i zwyczajne czarne włosy. Przecież mógł wybierać w pięknych blondynkach z niebieskimi oczami czy kimś kto zapierał by dech w piersiach.
Przez ten cały rok zaniedbałam sylwetkę mojego ciała, kiedyś chciałam być chuda ale teraz patrząc na wystające żebra stwierdziłam, że nie jest to ładne.
Byłam tak przerażająco daleka od ideału...
Westchnęłam i ubrałam jakąś starą koszulkę Harry'ego i legginsy.
Jak on mógł jeszcze na mnie patrzeć?
Wyszłam z łazienki i zauważyłam Harry'ego rozwalonego na łóżku w samych bokserkach, przeglądającego coś w laptopie. Nie zareagował na mój widok. Nie dziwię mu się, wyglądam odrażająco.
Schowałam ubrania do torby i wyszłam z sypialni kierując się do pokoju mamy.
Zapukałam w drzwi i od razu otrzymałam odpowiedź. Siedziała na łóżku i patrzyła się w okno wychodzące na rozległy ogród.
- Nie przeszkadzam? - spytałam siadając obok niej.
- Raczej ja powinnam o to was spytać. - uśmiechnęła się słabo. - Milly przepraszam cię za wszystko... Za to, że zmuszałam cię do znajomości z Matte'm, za to, że nie zauważyłam co się dzieje... że pozwoliłam ci odejść i tak wcześnie zacząć żyć na własną rękę... Ojciec nie pozwalał mi cię szukać, nawet nie wiesz jak mi dzisiaj ulżyło jak zobaczyłam, że żyjesz nawet w lepszych warunkach niż ja mogłam ci zapewnić...
Westchnęłam i ją przytuliłam.
Nie wiem dlaczego, ale w tej chwili czułam się strasznie smutna... może to przez to dumanie nad swoim wyglądem...
- Harry jest bardzo przystojny. - uśmiechnęła się. - cieszę się z twojego szczęścia. Jutro się stąd wyniosę, obiecuję.
- Mamo przestań. Możesz tu zostać dopóki sobie czegoś nie zajdziesz.
- Nie Milly. Nie chcę przeszkadzać wam, młodym... z resztą wydaje mi się, że Harry nie jest zadowolony z tego że tu jestem.
- To nie tak. Po prostu dzisiaj wyszedł ze szpitala i może mu trochę odbiło, ale zapewniam cię, że mu nie przeszkadzasz.
- Właśnie... zaawansowany jest ten rak? - zaczęła się zamartwiać a ja westchnęłam.
- Nie bardzo... bywało gorzej, na prawdę myślałam, że to koniec, ale cały czas żyje... - spróbowałam się uśmiechnąć. - tym trzeba się cieszyć.
Harry's pov.
A miałem takie plany. Chciałem się ją nacieszyć, pokazać, że mi na niej zależy, a ona ściągnęła tu swoją matkę i u niej siedzi. Nie byłoby w tym nic złego, ale to jej matka zmuszała ją do bycia z Matt'em, ona pozwoliła żebym ten chuj ją skrzywdził, ona puściła ją samą do Londynu kiedy nie miała nic. Cholera, przecież mogło się jej coś stać! Cały się trzęsę namyśl, że przez nią Amelie ma teraz uprzedzenia do seksu, że mogło być jeszcze gorzej.
Nosiło mnie ze złości po pokoju. W pewnej chwili zauważyłem, że po raz kolejny dzisiejszego dnia dzwoni do mnie Caroline, moja dawna... przyjaciółka, tak to ujmijmy.
Nie mam pojęcia co mnie podkusiło żeby odebrać.
- Nareszcie się dodzwoniłam! - usłyszałem jej głos w telefonie.
- Hej, Car. - zaśmiałem się. - Coś ważnego do mnie?
- Tak! Wiesz, stęskniłam się z tobą i twoim ,,kolegą". - zagryzłem wargę gdy to usłyszałem. - Słyszałam, że wyszedłeś dzisiaj ze szpitala, więc moglibyśmy się spotkać na przykład u ciebie w biurze jutro i... sam dobrze wiesz, wrócić do starych czasów.
Nie, masz Amelie. Idioto, masz Ami.
- Będę czekał. - chwila, co? ,,Ty debilu! Amelie! Rozumiesz? AMELIE!" moje sumienie nie dawało mi spokoju.
Usłyszałem jej chichot.
Czy ja właśnie umówiłem się na seks z moją dawną kochanką?
Harry, jakim ty jesteś idiotą...
Z drugiej strony Amelie na pewno udaje, że chce ze mną być. Może jest ze mną dla pieniędzy?
Podskoczyłem wystraszony gdy do pokoju weszła brunetka.
Spojrzała się na mnie uważnie i wyczekiwała jakiegoś ruchu z mojej strony, ale ja stałem jak sparaliżowany.
Westchnęła i położyła się do łóżka.
_________________-
Rozłożyły mnie na łopatki Wasze komentarze pod poprzednim rozdziałem hahahahah jak ja Was kocham xd
Wszyscy życzą Ami i Harry'emu wpadki hahahah no wiecie co? xd
On sobie kurwa żartuje??11?1?1?1
OdpowiedzUsuńJest porąbany..boże. Oby nie zrobił nic głupiego
Jestes genialna, ta fabula, te rozdzialy. Ideaaalne
Wiecej wiecej wieceej!! Ja ce wieeeceej teraz !!!! Harry ty idioto..matko nirch on nie zrobi czegos glupiego ..*emotion*
OdpowiedzUsuńJeśli Harry zdradzi Ami to ma przejebane.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. ;)
Caroline i Harry!?!? Amelie i Zayn!?!? Co to kurwa jest?!?! Zapraszam do mnie http://summer-preston.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJa zdecydowanie nie życzę im wpadki. W niektórych blogach bardzo mnie to wkurza.
OdpowiedzUsuń