To przy nim czułam się bezpiecznie i wyjątkowo, to nie było to co czułam gdy Zayn mnie przytulał.
- Nie płacz. - poprosił cicho.
- Wyzdrowiejesz rozumiesz? I będziesz...
- Tak, będę milionerem, jakbym wcale już nim nie był, będę miał dzieci i będę szczęśliwy z tobą. Gemma już mi to wykrzyczała. - przerwał mi.
- Nie... ja nie mówiłam o dzieciach... i o mnie, chciałam tylko powiedzieć że będziesz żył i... - znowu zaczęłam płakać.
- Teraz wiem, że mam dla kogo walczyć.
- Przecież cały czas przy tobie byłam...
- Tak... ale myślałem, że z obowiązku i wyrzutów sumienia. Ale.. teraz już tak nie myślę. - wpatrywałam się jak urzeczona w jego twarz.
Oczy jeszcze bardziej odcinały się swoją zielenią i długimi rzęsami od cery, teraz bardzo bladej. Kości policzkowe wyraźnie były zapadnięte, przy oczach widniały sine obwódki a usta były wyschnięte i popękane.
I to sprawiało mi potworny ból.
Patrzenie jak choroba powoli wyniszcza kogoś, kto znaczy dla mnie wszystko.
Z każdym dniem obserwuję jak słabnie... jak oddala się, mimo że nadal tu jest.
- Jesteś taka piękna... - wyszeptał. - Mogę cię pocałować?
- Dlaczego się o to pytasz? - to było dla mnie oczywiste... ale jak widać to kolejne jego ,,widzi mi się".
- Nie wiem... może się mnie brzydzisz czy coś w tym stylu. - opuścił głowę.
Jak mogłabym się go brzydzić?
W odpowiedzi pchnęłam go lekko plecami na ścianę i złączyłam nasze usta w mocnym, długim pocałunku. Ręce spoczęły na jego karku.
Tak za nim tęskniłam, że ten pocałunek był czymś w rodzaju poznawania na nowo jego ust, tego wszystkiego co z nim związane, jego charakterystycznego zapachu mięty który nie ustawał mimo pobytu w szpitalu zalatującym lekami.
- Pielęgniarki już krzywo patrzą. - uśmiechnął się gdy się od niego odsunęłam. - za chwilę przyjdą i będą wrzeszczeć, że przecież nie mogę uprawiać seksu.
- Pewnie same chętnie by cię przeleciały. - odparłam zadziornie.
- Takie słowa z twoich ust? - zachichotał. - Kto by chciał łysy cień człowieka?
- Przestań tak mówić... wydobrzejesz. I nie jesteś łysy. - mruknęłam.
Harry spojrzał w bok i się skrzywił.
- Moi rodzice. - jęknął.
- Wracaj do łóżka. Żeby nie mieli pretensji, że cię przemęczam.
Wróciliśmy do sali. Posłałam Zayn'owi uśmiech i usiadłam na krześle obok niego.
- Synku! - usłyszeliśmy w końcu znajomy krzyk matki Harry'ego.
- Mamo! - nie podzielał jej entuzjazmu, wypowiedział to znudzonym tonem.
- Dlaczego jesteś poza łóżkiem? - spytała rzucając mu się na szyję. Odkąd zachorował była bardzo wylewna w uczuciach. I łzach.
- Cześć, synu. Witaj, Zayn.- ojciec poklepał go po plecach i skinął głową do Malik'a. Potem podszedł do mnie i ucałował mnie w wierzch dłoni.
Dylan znudzony czekaniem na swoją kolej podbiegł do mnie i usiadł mi na kolanach.
- Jak się czujesz? - matka Harry'ego rozpoczęła codzienny wywiad rozdygotanym głosem.
- Bez zmian.
- Przyniosłam ci trochę owoców... - przeniosła swój wzrok na mnie. Była wyraźnie zdenerwowana i trzęsły się jej ręce. Może choroba jej dziecka ją zmieniła? Od dawna miałam taką nadzieję. Jego ojciec zrobił się bardziej cichy i już nie patrzył na mnie wzrokiem wilka. Ale ona jakoś dziwnie na mnie patrzyła, od kiedy to się zaczęło. Wcześniej byłam dla niej ufoludkiem z Marsa, więc może teraz stałam się kimś z odległej galaktyki?
- Dylan... - zawahała się. - Może pani Amelie jest za ciężko? To nie ładnie tak się rzucać na kogoś.
Chłopiec wzruszył ramionami.
No właśnie, zmieniła się, teraz mówiła do mnie per pani.
- Nie ma problemu, na prawdę. - starałam się posłać jej ciepły uśmiech ale rozmowa z Harry'm nadal we mnie siedziała.
- Może chce pani usiąść? - Zayn jakby się obudził i przysunął jej krzesło na którym przed chwilą siedział.- Ja się już pożegnam, muszę załatwić jeszcze kilka rzeczy.
- Dziękuję, dziękuję Zayn.
Pożegnał się i wyszedł.
- Była tu Gemma? - spytał Desmond.
- Nie, dzisiaj nie. - odparł wymijająco Harry.
- Mamy do was sprawę. Do was obu. Myślimy na kogo przypisać dom.
- Myślicie że Gemma coś od was przyjmie? - prychnął Harry.
- Nie. Dlatego chcemy przepisać go na ciebie, ale potrzebna jest jej zgoda. - odparł spokojnie i jakby obojętnie jego ojciec.
- Ale ja go nie chcę. - mruknął. - Mam swój, i mógłbym wybudować jeszcze 20 takich. Gemma potrzebuje kasy, więc możecie przepisać jej majątek. Wtedy nie będzie mogła kaprysić. A dom dajcie Dylanowi. Ja mam firmę, kasę i swój dom.
Dlaczego był dla nich taki odpychający? To nie tak, że ja za nimi przepadam, ale to są rodzice...
- Dylan jest za młody.
- Tak patrząc on nic nie dostanie. - chłopiec zdawał się w ogóle nie interesować rozmową, tylko spokojnie wpatrywał się w okno.
- No dobrze. - odchrząknęła jego matka. - Potem się nad tym pomyśli. Jak chemioterapie? Są przeżuty?
- Dobrze. Coś tam gadali, że już prawie nie ma.
- Czyli niedługo to wytną i wrócisz do zdrowia? - spytała z nadzieją.
- W każdej chwili mogę mieć kolejny przerzut mamo, ja już nie będę zdrowy i musisz się z tym pogodzić.
Przygryzłam wargę żeby się nie rozpłakać.
- Nie mów tak. - westchnęła. - Rozmawiałam z lekarzem. Powiedział, że możesz kiedyś mieć problemy z... z posiadaniem dzieci.
O nie, znowu się zaczyna.
Harry spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym ,,ratuj!" a potem westchnął.
- Mamo, przestań.
- Ale to prawda.
- Ja wiem, że to prawda, ale na prawdę mnie to nie obchodzi. Jeśli w ogóle przeżyję ja i Am nie planujemy dzieci. - odparł.
Podniosłam na niego wzrok. Musiał mieszać jeszcze mnie do tego niebezpiecznego tematu?
- Anne, nie kontynuuj tego tematu. - polecił Desmond i po raz pierwszy się z nim zgodziłam.
Stoję między Zayn'em a Gemmą. Widok częściowo przysłania mi czarna siateczka wisząca z kapelusza. Czarny, elegancki żakiet i obcisła sukienka w tym samym kolorze uciskają w zaokrąglony brzuch.
Niewygodne, wysokie szpilki tylko drażnią moje opuchnięte stopy. Czarne rękawiczki przeszkadzają w ocieraniu łez. Ale największy ból i dyskomfort wyczuwam w sercu, tak jakby go już nie było, a na jego miejscu pozostała jedynie atrapa do pompowania krwi żeby utrzymać mnie przy bezuczuciowym życiu.
Nie potrafię kochać, czuję pustkę.
Zayn obejmuje mnie ramieniem. Ma zaczerwienione i spuchnięte oczy, a wargi od przygryzania są okaleczone.
Patrzę jak śnieżno biała trumna powoli znika w wykopanym dole. Podchodzę wolno razem z Gemmą i z trudem odczytuję napisy wygrawerowane na tabliczce:
Harry Edward Styles*
urodzony 1 lutego 1989 roku*
zmarł 27 listopada 2014 roku *
zapamiętany jako troskliwy mąż, posłuszny syn, życzliwy przyjaciel, najukochańszy brat i niedoszły ojciec.
Nie mogę powstrzymać szlochu. Wypuszczam z ręki krwisto czerwoną różę która ląduje z głuchym hukiem na trumnie. Świat wydaje się być taki szary, gdy omiatam wzrokiem tłum ubranych na czarno ludzi wśród białego śniegu. Pochmurne niebo wydaje się samo płakać, gdy z nieba lecą pierwsze płatki śniegu.Ponury cmentarz zasypia pod kolejną warstwą puchu.
Stoję tam jeszcze długo, gdy tłum się rozchodzi.
Wszystko stanowi szarość, mieszankę bieli i czerni. Jedynie ta czerwona róża która zniknęła pod ziemią miała kolor. Zniknęła tam razem z nim - jedynym kolorem w moim życiu.
- Ami? Ami...
____________________________________________________
***Napisy na tabliczce to jedynie fikcja. Prawdziwy Harry Styles jakiego znamy żyje, i życzę mu 200 lat :)
__________________________
Jestem bardzo ciekawa Waszych wrażeń.
Aha, i dziękuję za 6 komentarzy pod poprzednim rozdziałem <3
az sie poryczlam ew
OdpowiedzUsuńswietny
dziękuję :D
UsuńUśmierciłaś Harry'ego!!!! Jak mogłaś?! On miał do kurwy nędzy żyć!!! Pzepraszam za słownictwo i wgl jednak to nie wyrazi morza łez wydobywanych z moich oczu! Kurcze!!!!!!!!!!!!!!! Mam nadzieję iż w następnym będzie iż to tylko sen! NO Bo PRZECIEŻ ON ŻYJE!!! I nie umrze w ciągu 200 lat! To że jest chory nie znaczy że umrze... to tylko głupi sen Ami!!! NA PEWNO... i wgl oni się pocałowali... o on ją nadal kocha i ma powód by żyć i walczyć o to życie... Ma powód więc będzie żył a nie!!! Cóż... zdenerwowałam się lekko ale nie wierzę w to więc... DOBRANOC!
OdpowiedzUsuńJak ja Cię kocham za te emocje <3! xd
Usuńxx
To jest sen, ja to wiem, ty to wiesz, ale inni tego nie wiedzą.
OdpowiedzUsuńMyślę, że dałam wystarczające znaki że jest to sen, więc wszyscy to wiedzą.
UsuńTo ma pokazać, jak bardzo Amelie się tego lęka.
Czy jest to sen proroczy?
Zobaczy się.
xx
Jak ja się wystraszyłam,dobrze ,że to sen. Bo to sen prawda ?
OdpowiedzUsuńidealny rozdzial mg
OdpowiedzUsuńchce juz nexta ckdshfgvag
OdpowiedzUsuńAaaaa !
OdpowiedzUsuńOmg <3
Płacze... Harry zyje, prawda?
Sen...Sen.. to tylko sen...no nie ? :)
On musi żyć dla Amelie !!!
Jejku..nie moge poprostu. ..aaaa ♥♥
Nwm co napisać. ..
Czekam na NN i do nastepnego; * ~
Sen...na pewno sen...
OdpowiedzUsuńJejku dalej płacze