wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 3

- Harry! - usłyszałem krzyk mojego brata. Amelie odsunęła się ode mnie. Może i nawet lepiej, gdy jest dalej. - Cześć Amelie!
Usiadł na jej kolanach. Mimo, że miał już 11 lat tak na prawdę zmienił się tylko w wyglądzie, w zachowaniu nadal był dzieckiem. I nadal ją uwielbiał.
- Jak się czujesz? - spytał sięgając do szuflady w poszukiwaniu cukierków.
- Dobrze. - obserwowałem, jak Amelie zamiera na dźwięk mojego głosu. Odezwałem się przy niej, jest postęp, prawda?! Jaki ja jestem beznadziejny...
- Kiedy wyzdrowiejesz?  - oplótł rękami szyję Amelie.
- Nie wiem... nie wiem, czy w ogóle wyzdrowieję. Może być tak, że po prostu umrę. - odchrząknąłem. Amelie spuściła głowę. Nadal się tym przejmuje? Mi zrobiło się już wszystko jedno. Przeżyję - będzie o jednego beznadziejnego człowieka więcej na ziemi. Umrę - Amelie będzie miała spokój.
- A jak umrzesz mogę się ożenić z Amelie?
Ja i Ami zaczęliśmy się śmiać.
- Twój brat umiera, ale ciebie obchodzi tylko to, czy będziesz mógł wziąć jego... - tu się zatrzymałem, myśląc, czy ja w ogóle jeszcze z nią jestem. - jego narzeczoną?
- Amelie, powiedz coś. - poprosił Dylan. Podniosła głowę i przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały. Jej oczy się błyszczały.
-Jesteście razem nie? I będziecie mieli ślub jak wyjdziesz ze szpitala, i zostanę wujkiem? - Dylan miał niebywały talent do zadawania nieodpowiednich pytań.
- Nie, Dyl. - westchnąłem.
- Ale dlaczego? Przecież kiedyś mówiłeś że tak! - spojrzał się na Amelie, ale ona zapatrzyła się w podłogę.
- I tak umrę. Zayn będzie dla niej lepszy.
- Zejdź Dylan.  - oparła cicho Amelie i poderwała się z krzesła. Płakała. - Kochasz mnie?
To pytanie sprawiło, że wszystko we mnie się jakby poprzewracało. Chciałem wrzeszczeć jak wariat że kocham ją cholernie mocno, ale dlaczego mam robić jej nadzieje? Rak to choroba śmiertelna. Umieram... to kwestia czasu. Co z tego, że przeżuty się zmniejszają? Jestem coraz bardziej słaby, mam resztkę włosów, nie nadaję się dla niej.
- Mam tu jeszcze przychodzić?
- T-tak... - wyjąkałem. Jej obecność była kojąca. A ja jestem potwornie samolubny.
- Nie rozumiem cię, wiesz?
Wzięła płaszcz, torebkę i wyszła. Pozostał tylko zapach perfum, które tak uwielbiałem...
__________________________
Dziś krótki, bo strasznie Was mało...

5 komentarzy:

  1. Harry przemówił!!!! Trzeba to uczcić!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki on głupi :P Amelia tak strasznie cierpi!!! Normalnie płakać się chce! On tylko o tym umieraniu... a jak się uda to będzie sie z tego co? Śmiał?! NO nic...
    KOCHAM :***
    www.destiny-harrystylesff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to ff tak bardzo. Oby nie umietal bo nie.przezyje...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj znalazlam to ff. Jedno.z lepsxych jakie znam

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże... harry zachowuje się jak idiota, jak on może ją tak traktować? Rozumiem ze uważa ze jest dla niej nieodpowiedni, ale bez przesady

    OdpowiedzUsuń