środa, 17 września 2014

Rozdział 12 + questions

Na początku chciałam Wam powiedzieć że Was uwielbiam. Pod poprzednim postem i na mailu dostałam wiele odpowiedzi od Was.

,,oni wpadli prawda? Proszę, powiedz że oni wpadli *-*"

,,Ale fajnie by było gdyby wpadli!"

"hahahahahahahah wpadliii"

"TAK! MAŁE STYLESIĄTKA JUHUUUU"

i wiele innych.

Śmiałam się na głos jak to czytałam, jesteście genialni! :D

______________________________

Odchrząknąłem nerwowo i po raz kolejny zganiłem siebie w myślach. Toczyłem wewnętrzną walkę z samym sobą. A ona, niczego nie świadoma opierała się delikatnie o mnie i robiła notatki do pracy. Uwielbiałem to, gdy w skupieniu przygryzała długopis. Wyglądała doskonale, w luźnym dresie i moim T-shircie. Nawet gdy się nie stroiła była najpiękniejsza. I w innej sytuacji pewnie rozważałbym zerwanie z niej tych ubrań i...
Westchnąłem i spróbowałem skupić się na telewizorze. Nagle usłyszałem płacz dziecka.
Moja paranoja właśnie weszła na wyższy poziom, prawda?
O Boże przenajświętszy.
Rzuciłem się do okna gdy zobaczyłem kobietę pchającą wózek z tym ryczącym bachorem i jak najszczelniej je zamknąłem. Amelie podniosła wzrok znad notatek i zmarszczyła brwi.
- Coś się stało?
- N-nie nie, nic. - przygryzłem wargę i wróciłem na swoje dawne miejsce owijając ją z powrotem ramieniem. Nic się nie stało. Zupełnie nic.
Znowu odchrząknąłem. Zauważyłem, że robię to często gdy się denerwuję.
Głośno wypuściłem powietrze z płuc i podrapałem się w głowę.
- Źle się czujesz? Mam dzwonić po lekarza? - Amelie spytała zaniepokojona.
- Nie, kochanie, wszystko jest w jak najlepszym porządku. - posłałem jej uśmiech i odetchnąłem z ulgą gdy wróciła do pisania.
Ręką zjechałem z jej ramienia i dotknąłem jej brzucha. Nie wyczułem nic... "Jasne, debilu że nic, nawet jeśli wpadłeś to nie będzie tego widać po czterech dniach". Zacząłem go delikatnie masować, co znowu spotkało się ze zdziwionym spojrzeniem Amelie.
- Harry, na pewno wszystko w porządku?
Kiwnąłem głową.
Odepchnęła moją rękę, posłusznie wróciłem do pieszczenia jej ramienia.
- Boli cię? - spytałem sam nie wiem dlaczego.
- Co ma mnie boleć?
- Brzuch... albo jakoś okolice...
Znów zmarszczyła brwi.
- Miałaś okres?
- Do czego zmierzasz?
- Tylko pytam. - starałem się przybrać obojętny wyraz twarzy.
- Dobrze wiesz, że miałam gdy wróciłeś ze szpitala.
- No tak.
Wróciła do bazgrania notatek, a ja znów starałem się skupić na meczu w telewizji.
Nerwowo stukałem palcami o oparcie kanapy. Do cholery jasnej, ja nie dam rady.
- Bardzo cię kocham, wiesz?
- Wiem. - odparła i cmoknęła mnie w policzek. - Ale błagam, nie wybijaj mnie ciągle bo zapomnę o czymś i mój wredny szef mnie zwolni.
- No tak, zapomniałem że jest takim chujem. - odparłem uśmiechając się, chociaż tak na prawdę wolałbym ryczeć z bezradności. Jest chujem, oj jest.
- Mogę zająć wam minutkę? - spytała cicho jej matka.
- Pewnie, siadaj. - uśmiechnęła się Ami. - Tobie też się coś stało? Może jakaś epidemia czy coś.
- Nie, ja... - zawahała się. Usiadła na fotelu obok. - Ja nie chcę wam przeszkadzać, i pomyślałam że może bym wróciła do Wolverhampton.
- Żartujesz? Przecież ojciec może ci coś zrobić.
- Kochanie nie chcę zawadzać w twoim życiu. Jesteś młoda, musisz wszystko sobie poukładać, a stara matka w tym nie pomaga. Może jedynie poradzić, ale nie powinna być jak kula u nogi.
- Mamo co ty wygadujesz! Mówiłam, że możesz zostać dopóki nie znajdziesz czegoś w Londynie.
Uważnie przyglądałem się zarówno Ami jak i jej matce. Były do złudzenia podobne, nawet w zachowaniu.
Skromne, ciche, trzymające się na uboczu, uważające by nikomu nie przeszkadzać z tymi koszmarnie pięknymi, świdrującymi oczami.
- Głupio się czuję... zwaliłaś mnie jeszcze na głowę pana Styles'a...
- Harry'ego. - poprawiłem chichocząc. Ciągle mówiła do mnie po nazwisku. - I jeśli o mnie chodzi może pani zostać tutaj ile chce.


- Przyjdę do ciebie później. - wymruczałem jeszcze do jej ucha i wszedłem do gabinetu gdy zniknęła mi już z oczu.
Zayn obściskiwał się z jakąś blondynką.
- Nie przeszkadzajcie sobie, już mnie nie ma. - mruknąłem odkładając teczkę. Rzuciłem płaszcz na fotel, wziąłem plik dokumentów i jak najszybciej się ulotniłem.
Teraz już wiem, jak on musi się czuć. Zaśmiałem się pod nosem. Kiedyś była to codzienność.
Nogi pokierowały mnie do studia nagrań. Amelie pisała coś w notatniku, a niektóre sprzęty nieznośnie piszczały.
- Czemu do cholery to tak hałasuje? - skrzywiłem się.
- Wniosek o zakup nowych sprzętów prawdopodobnie nadal leży pod warstwą kurzu i innych wniosków na biurku jednego z prezesów. - parsknęła. - Ale oni chyba są zajęci obściskiwaniem się z cycatymi blondynkami.
- Na mnie nie patrz, ja mam brunetkę. - powstrzymywałem śmiech. - Zayn właśnie zgarnął jakąś blondynkę, dlatego jestem tutaj ze swoją robotą.
- Nie mów! Na prawdę? - zdziwiła się i jednocześnie szeroko uśmiechnęła.
- Niestety. - usiadłem przy stole i rzuciłem na niego dokumenty.
- Keira do niego poszła... i ona jest blondynką, i...
- A więc ona i Zayn? - poruszyłem kilka razy brwiami.
- Nie mówiła mi nic...
Chciałem teraz ją pocałować, zrobić wszystko żeby przerwała pracę a potem przejść do czegoś konkretnego, ale... No właśnie.
Może lepiej będzie jeśli jej powiem...
Nie, wkurzy się i będzie jeszcze gorzej.
Cholera, dlaczego jestem takim idiotą...
Ale z drugiej strony to nie w porządku wszystko przed nią ukrywać. Nie, nie dam rady jej tego powiedzieć.
- Harry co się dzieje? - odwróciła się do mnie i zdjęła słuchawki.
- Nic. - przywołałem na twarz uśmiech.
- Przecież widzę, że coś cię męczy... - westchnęła i usiadła obok mnie.
Pokręciłem głową i wbiłem wzrok w podłogę. Nie mogłem znieść jej spojrzenia.
- Zapomniałem wtedy o prezerwatywie. - wypaliłem na wydechu.
Delikatna dłoń pieszcząca do tej pory mój kark znieruchomiała.
Moja choroba i teraz to. Za bardzo ją obarczam.
- Nie brałaś tabletek prawda? - spytałem znając właściwie już odpowiedź.
- Nie. - pokręciła głową. Jej głos był jakiś dziwny. Cichy, i o znacznie innej barwie.
- Ami... ale nie znienawidzisz mnie za to? - wydawało mi się, że to pytanie jest nie na miejscu...
- Na razie mogę mieć tylko nadzieję że to się nie stało... Muszę sobie jakoś poradzić...- odczytałem to właściwie z ruchu jej warg.
Była spokojna, cicha i blada. I to mnie przerażało. Wolałbym już wrzask, złość... ale nie to do cholery!
- My musimy... Jesteśmy w tym razem... - zasugerowałem próbując dotknąć jej policzka ale się odwróciła.
- Daj spokój. - uśmiechnęła się, ale był to uśmiech pełen goryczy.
- Nie wariujmy... na razie nie wiadomo czy w ogóle to się stało... - skrzywiłem się.
- Ale... jeśli ja jestem w ciąży? - spojrzała na mnie zrozpaczona i sam chciałem ryczeć widząc jej błyszczące oczy. - Co wtedy będzie?
- Poradzimy sobie. - uśmiechnąłem się, chcąc najbardziej jak to możliwe dodać jej otuchy.
Jeżeli prawie pokonałem już raka, to dziecko z pewnością nie może teraz mnie zatrzymać.
- Ale... - widziałem, że powstrzymywała łzy.
- Ile już razem przeszliśmy? Ami, to może być nawet dobry znak... - gadałem jak nakręcony żeby na jej twarzy zobaczyć jedynie cień uśmiechu, mimo, że nadal wyraźnie była przerażona.
A jeśli właśnie spieprzyłem jej życie?

Nerwowo chodziłem w tą i z powrotem po korytarzu przychodni. Byłem przygotowany na obie opcje, ale mimo to byłem zwyczajnie przerażony.
- Harry, spokojnie. - mruknął Louis. Od jakiegoś czasu nasze kontakty się znacznie polepszyły.
- Dlaczego do cholery nie mogę tam wejść?
- Przestań się tak denerwować. Oboje nastawialiście się nawet na to "najgorsze" - przy ostatnim słowie zrobił w powietrzu cudzysłów. - Ja nie przeżywałem tak, gdy się dowiedziałem o Dav'ie*.
- Ty chciałeś tego dziecka, i nie byłeś śmiertelnie chory.
- Ty też nie jesteś. Już to pokonałeś. - wzruszył ramionami.
I w tej chwili w drzwiach pojawiła się Amelie, blada jak ściana.
Podbiegłem do niej chwytając jej lodowatą dłoń.
Widząc moje pytające spojrzenie kiwnęła jedynie głową, bacznie obserwując mojej reakcji.
______________________________________
* syn Lou i El nazywa się Dave ( za Chiny nie miałam pojęcia jak to odmienić, miało brzmieć "o Dejwie" xd) i ma już rok. I dla dociekliwych - wcale o nim nie zapomniałam, Amelie i Harry ich odwiedzają ale o tym nie wspominam, i sam wątek trójki Tomlinsonów będzie jednym z głównych wątków (prócz Styles'a i Ami) w trzeciej części, ale ja nic przecież nie zdradzam, i wcale nie mam już zupełnie zaplanowanej części 3 od prologu do epilogu :D
____________________________
Wiem, że znowu naciągnęłam czas i w ogóle, ale mam nawał zajęć.
I dodatkowo mam zupełnie pokaleczone i opuchnięte palce od gitary od ćwiczeń bo niedługo ważne dla mnie wydarzenie i w ogóle, więc każda literka to dla mnie BÓOOOOOOL XD
I co? Każde słowo w tym rozdziale zyskało na wartości, prawda? Hę? :D
Napłynęło dużo pytań, tutaj są odpowiedzi na kilka tych najważniejszych, a reszta będzie w osobnym poście jakoś w weekend.
1. Czy część druga Intern kończy się szczęśliwie?
- Zależy od jakiej strony na to patrzeć. Moim zdaniem tak, ale sami to ocenicie ;)
2. To prawda, że druga część ma 10 rozdziałów?
- Jak widać nie xd Planuję 25, chyba że coś wyskoczy po drodze to będzie więcej.
3. Ile w końcu części ma Intern? Nie łapię, i ile będzie części i rozdziałów w sumie?
- Część I skończona (30 rozdziałów + prolog & epilog), Część II właśnie czytacie, a Część III będzie już na 100%, mam zaplanowaną fabułę, ale nie mam pojęcia w ilu rozdziałach to ujmę. Myślę, że czwartej części nie będzie, ponieważ w trzeciej wyczerpię do końca tą historię, ale wtedy zostanie do napisania mi jeszcze Crescendo.
Dobra, nie przynudzam.
Love you all.
xx









6 komentarzy:

  1. JEST W CIĄŻY AWWW. *O* DJDSVNDVMDF GV,DA. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest w ciazy losz kurwa xmxnajckqpfjcnahxnssjdj, zdycham aaaaaaa

    OdpowiedzUsuń
  3. beda male stylesiki losz dsjfagoqwiekgwlidhrjg

    OdpowiedzUsuń
  4. czy ja z;e zrozumialam czy Amy jest w ciazy? co, co co co..chce juz nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku < 3
    Niech to sie skonczy szczesliwie ♡
    ILY
    Czekam na NN :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oby sie skonczyl lollines szczesliwie
    Blagam dodaj juz nexta, bo ja nie wyrabiam, ona jest W CIAZY

    OdpowiedzUsuń