Są sceny erotyczne, więc czytasz na własną odpowiedzialność. Od razu mówię że to chyba najgorszy rozdział ever, pod względem składniowym, fabularnym, estetycznym, pod każdym, kurde względem xd
Przez kilka dni utrzymywała się między mną a Ami dziwna atmosfera. Mnie nadal męczyło to, co prawie by doszło między mną a Caroline, a brunetka też nie zachowywała się normalnie. Rozumiem, że przez kilka dni mogła źle się czuć przez ten jebany okres, ale minął już tydzień, a to chyba tyle nie trwa. Nie, żebym się znał.
Ciągle mówiła, że wyjeżdża ze swoją matką do siebie, ale ja nie mogłem jej na to pozwolić. Chciałem ją mieć przy sobie niezależnie od tego jak było między nami, nawet jeśli miało się to wiązać z pobytem w moim domu jej matki, która ciągle pytała czy czegoś nie potrzebuję albo po prostu siedziała i mi się przyglądała.
Z przemyśleń wyrwał mnie trzask drzwi wejściowych. Nareszcie.
Bardzo niezręcznie było mi siedzieć z matką Amelie podczas gdy ona sama była w pracy. Sam chciałem jechać do wytwórni, ale lenistwo wzięło górę. Perspektywa duszenia się w garniturze i użerania się z pracownikami przegrała z wizją leżenia na łóżku w wygodnych dresach.
Jej sylwetka mignęła mi w drzwiach salonu i potem słyszałem odgłos wchodzenia po schodach.
No, Styles, teraz albo nigdy. Poderwałem się i pobiegłem za nią. Ujrzałem ją dopiero w sypialni, jak rozpinała płaszcz. Zamknąłem za sobą drzwi.
Spojrzała się na mnie tymi swoimi nieziemskimi oczami. Cholera, ona na prawdę pięknieje z każdym dniem.
- Amelie... - w gardle mnie piekło a mówienie było jakoś dziwnie trudne. - Ami, co się dzieje?
- Nic. - odparła krótko. Zawiesiła płaszcz do szafy.
Gwałtownie wciągnąłem powietrze gdy zauważyłem w co jest ubrana. Czerwona sukienka podkreślała jej chudą talię, układała się idealnie i sięgała trochę przed kolana. Dekolt był mocno wycięty, odsłaniał trochę ramion, obojczyki i trochę tego, co chciałem zachować tylko dla mojego wzroku. Czarne loki idealnie kontrastowały z kolorem i jej bladą skórą. Wydawała się być taka delikatna i krucha, jak porcelanowa lalka.
Nie było widać dużo, ale jak na Amelie za dużo, po prostu dla tego że ona jest moja. Zaklepana. Najlepiej jakby nosiła golfy, i spodnie. Nie obcisłe.
- W co... w co ty jesteś ubrana? - wydusiłem gdy zorientowałem się że stoję i gapię się na nią z otwartymi ustami.
Omiotła wzrokiem swój strój i spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Za dużo... za dużo odkrywasz.
- O czym ty mówisz? - spytała marszcząc brwi. - Nie odkrywam więcej niż twoje kochanki.
- Nie mam kochanek. - warknąłem mrużąc na chwilę oczy. Nie mam. Caroline to nieudana próba skoku w bok, którego bardzo żałuję, i już o tym zapomniałem.
Pokręciła głową i wyjęła z szafy jakieś ubrania.
- Wyjdź, chcę się przebrać.
- Nie, będę tu siedział i się gapił, mam do tego święte prawo. - usiadłem na łóżku.
- Dobrze, więc ja wyjdę.
- Nie. Masz tu zostać.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić.
- Będę, bo jesteś moja. A ty możesz mi mówić co mam robić, ponieważ jestem tylko twój.
- Nie jesteś mój.
- Śpisz ze mną w jednym łóżku i mówisz, że nie jestem twój?
Co ją nagle na to naszło?
- Ty śpisz w wielu łóżkach. Na prawdę nie wiem, dlaczego nie pozwalasz mi się wynieść.
Trochę mnie zamurowało.
- Co ty wygadujesz?
Zagryzła wargę i podeszła do okna.
- Wiem, że była u ciebie Caroline.
Suchość w ustach, skręcanie się narządów i łomotanie serca to mało powiedziane. Czułem, jakbym spadał w przepaść.
- Amelie, ja... - wstałem. Zupełnie nie wiedziałem co powiedzieć.
- Czyli coś było. - zaśmiała się, ale jej głos przepełniony był goryczą.
- Nie, kochanie to nie tak!
- I dlatego Zayn był taki dziwny. Wszystko nareszcie się wyjaśnia. - usłyszałem jej szloch.
Obiecałem sobie wcześniej że nigdy nie będzie przeze mnie płakać...
Zacząłem kręcić głową, chociaż wiedziałem że ona tego nie widzi.
Patrzyłem jak się odwraca. Ma mokre od łez policzki.
- Czekałam, aż mi powiesz. Ale się nie doczekałam.
Spojrzała na mnie pełnymi bólu oczami i znowu zagryzła wargę.
Nawet ja musiałem się powstrzymywać od płaczu. Serce biło mi jak oszalałe.
- Ami ja... nie, ona mnie całowała i...dotykała, ale ja w ogóle nie mogłem jej dotknąć, cały czas myślałem o tobie, Amelie nie zostawiaj mnie, błagam! - wpadłem w panikę i klęknąłem przed nią.
- Błagam. - wyszeptałem i objąłem ją w pasie.
- Harry puść mnie.
- Zostań. Jak ja ciebie pragnę... - wyszeptałem i dmuchnąłem w materiał sukienki który przykrywał jej czułe miejsce.
- Harry... - jęknęła.
Wstałem i zacząłem ją całować, robić malinki na szyi. Całkowicie odpłynąłem w uniesieniu, nie zadawałem pytań, nie prosiłem o to, żeby nie odchodziła, po prostu całowałem i dotykałem gdzie tylko się da, spragniony jej miłości.
- Harry... - jej wypowiedź przerwało ciche mruknięcie gdy potarłem delikatnie palcem o jej bieliznę. - Tym nie odwrócisz mojej uwagi.
- To wcale nie jest seks na zamydlenie oczu. - odparłem i znowu zacząłem obdarzać pocałunkami skórę na obojczykach.
- Nie? - zaśmiała się.
- Po prostu tak strasznie tęskniłem...
- Jesteś okropny. - westchnęła i wplatając palce w moje loki namiętnie mnie pocałowała.
Z moich ust wymsknął się przeciągły jęk, gdy pociągnęła za włosy. To było tak podniecające...
Chwyciłem ją za ramiona i pokierowałem tak, że usiadła na łóżku. Stanąłem między jej nogami i pochyliłem się, by ją pocałować, ale ona zaskoczyła mnie i zaczęła masować nabrzmiały problem w moich spodniach.
Jęknąłem chyba trochę za głośno gdy swoim palącym dotykiem lekko go ścisnęła. Na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.
- Moja mama jest w domu. Musisz być cicho.
Wiedziałem po jej tonie, że za chwilę wybuchnie śmiechem. Gdy tylko mnie dotykała ja już nie mogłem wytrzymać, mrużyłem oczy i zagryzałem wargę.
Rozpięła rozporek i zsunęła moje bokserki. Nie była delikatna, tak jak ostatnim razem to zapamiętałem.
Jej oczy zrobiły się ciemniejsze, a wyraz twarzy surowszy.
Pchnęła mnie na łóżko. Usiadła na moich udach i szybko pozbawiła mnie ubrań. Miałem wrażenie, że jej ręce są wszędzie, to była cholernie przyjemna tortura.
Amelie's pov.
Powinnam na niego wrzeszczeć za to co zrobił. Wybiec z domu i zostawić tą chorą sytuację,okazać trochę zdrowego rozsądku, a co robiłam?
Pozwalałam całować mu moją szyję, robił mi malinki a ja nie protestowałam.
To co teraz czułam było dziwne. Byłam na niego wściekła i jakoś dziwnie go pragnęłam, a on z błyszczącymi oczami korzystał z tego. Obserwowałam jak zielone tęczówki ciemnieją. Obrócił mnie tak, że teraz on nade mną górował. Zdjął moją sukienkę i leżałam przed nim tylko w bieliźnie, a on był ubrany.
Pomogłam zsunąć mu spodnie z bokserkami i poczułam go w sobie.
Jęknął i zagryzł wargę.
- Kocham cię. - pochylił się nade mną i musnął moje usta spijając z nich mój jęk.
- A Caroline? - gry to powiedziałam pchnął mocniej, co spowodowało że musiałam zasłonić ręką usta, żeby nie krzyknąć na cały dom.
- Tylko ciebie. - warknął i przyśpieszył tempo. Nie było w tym nic delikatnego, ale wszystko było aż przesączone miłością.
Jego klatka piersiowa unosiła się w szybkim tempie. Wplotłam palce w jego włosy. Mruknął cicho i znowu zwolnił.
- Na pewno? - czułam jakąś dziwną chęć zdenerwowania go.
Znieruchomiał, pochylił się nade mną i przygryzł moją dolną wargę.
- Tak. - jęknął i wszedł we mnie całym sobą. Nie umiałam już powstrzymać jęku.
Wkrótce sypialnia wypełniła się naszymi westchnieniami i zapewnieniami miłości.
Harry's pov.
Uśmiechnąłem się na widok śpiącej Amelie. Całkowicie naga, otulona jedynie niezbyt zakrywającym prześcieradłem wtulała się we mnie łaskocząc klatkę piersiową. Odpłynęły problemy, nie było choroby, była tylko ona.
Delikatnie ją podniosłem i ułożyłem na poduszce.
Wstałem i jeszcze raz uśmiechnąłem się pod nosem patrząc jak mruczy z niezadowolenia i owija się pod szyję prześcieradłem.
Wziąłem prysznic, ubrałem się w koszulę i garnitur i zszedłem na dół. Jej matka siedziała przy stole w kuchni i patrzyła się w okno, jednak gdy usłyszała moje kroki od razu się poderwała.
- Dzień dobry. - próbowałem nie ukazać tego, jak bardzo mnie to stresuje. Nawet nie wiem dlaczego wciąż byłem spięty w jej towarzystwie.
- Dzień dobry Harry. - uśmiechnęła się. - Jedziecie do pracy? Myślałam, żeby zrobić wam jakieś śniadanie ale nie miałam pojęcia kiedy wstaniecie...
- Ja za chwilę pojadę, więc dziękuję. - odchrząknąłem. - A Amelie jeszcze śpi a nie chcę jej budzić.
- Może jednak powinna wstać... - zawahała się. - Nie może spóźnić się do pracy.
Odwróciłem się w stronę blatu i wstawiłem wodę na szybką kawę.
- Najwyżej weźmie wolne. - wzruszyłem ramionami.
- No tak, zapomniałam, że jesteś jej szefem...
Zaśmiałem się pod nosem, chociaż tak na prawdę wcale nie było mi do śmiechu. Uciec z tego domu do zacisznego gabinetu jak najszybciej.
Udałem, że spojrzałem na zegarek.
- Przepraszam, już późno, muszę się zbierać. - odparłem i biegiem wróciłem do sypialni.
Gdzie są do cholery moje kluczyki?
Kieszenie płaszcza, spodnie, nie ma. Nerwowo otworzyłem szufladę mojej szafki nocnej. Czego tu nie ma. Chusteczki, jakieś dokumenty, prezerwatywy, spinacz...
O nie.
Nie.
W tej chwili kluczyki wyparowały już mi z głowy, i pojawił się nowy, zdecydowanie większy problem.
Jak ja mogłem o tym zapomnieć?
Spojrzałem na śpiącą Amelie. Niczego nieświadoma, spokojna, piękna.
Nie, to nie mogło się stać, ona na pewno bierze tabletki albo nie ma teraz dni płodnych, prawda?
Prawda?
_____________________________________
Wiem, tragedia.
Wybaczcie mi za to, z tego rozdziału nie jestem dumna xd
Masakra jakaś.
I wiem, że przekroczyłam limit czasowy.
Dlaczego ten rozdział jest poniżej dna i pojawił się tak późno?
Po pierwsze utknęłam na scenie łóżkowej. Nie lubię, nie umiem ich pisać, zawsze miałam z tym problem, a potem rozdział mi się nie układał. Po drugie początek roku, sprawdziany diagnostyczne, szał na egzamin gimnazjalny, no wiecie, trzeba się wdrożyć na nowo, co trochę mi zajęło, bo w sumie przez te dwa tygodnie mój dzień wyglądał tak, że wstawałam jak zombie, szłam do szkoły, po 9 lekcjach nie miałam ani trochę energii, ledwo wlokłam się z autobusu do domu, kładłam się spać, koło 20 się budziłam, robiłam lekcje i znowu kładłam się spać hahahahahah wiem, normalnie takie życie że tylko pozazdrościć xd
Po trzecie miałam jakiś tymczasowy zanik mózgu, siedziałam nad pustym postem (jedyne co napisałam to ,,Rozdział 11" xd) i nie mogłam nic, NIC wymyślić. Po czwarte pisałam go dzisiaj na siłę, bo wiedziałam, że przegięłam z czasem ;<
Przepraszam, wyszło jak wyszło.
Będzie lepiej xd
Chociaż... u Amelie i Harry'ego można by dyskutować, czy będzie lepiej...
Rozdzial jest swietny
OdpowiedzUsuńI nie jestesmy na ciebie zli, szkola to wiele wyzrczen hahaha. Powodzenia i mam nadzieje, ze niedlugo dodasz nowy btw hahah oby wpadli!!
Seksy? Hm hm
OdpowiedzUsuńOby byla w ciazy
Super bu bylo gdybys dzisiaj dodala rozdzial ewwjdjsjanx
Oj Harry ty to umiesz bajerować kobiety.
OdpowiedzUsuńa jak wpadna? o moj boze...
OdpowiedzUsuńMam nadziejw, ze ona wziela tabletke
OdpowiedzUsuńseksy? łosz kurwa
OdpowiedzUsuńona nie m..chociaz