wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział 20

- Gratulacje... - matka wydawała się zażenowana całą sytuacją. - A... ślub... będzie?
Westchnąłem i utkwiłem spojrzenie w suficie. Zawsze, zawsze się do czegoś przyczepią. W innych pieprzonych rodzinach, matki rzucają się córkom na szyję i ryczą, a ojcowie klepią w plecy i się jebanie cieszą, ale tego nie okazują, a tu? Matka Amelie traktuje mnie cieplej niż moja własna, mimo, że nadal jest w stosunku do mnie ostrożna.
- Ślub, kochana mamo... - zacisnąłem zęby. - Będzie, i o to niech cię głowa nie boli. Nie planujemy. Będziemy mieli dziecko i na nim teraz się skupiamy.
- Bardzo się cieszę... - powiedziała cicho i spojrzała się na Amelie. - Um... chłopiec czy dziewczynka?
- Dziewczynka. - uśmiechnąłem się.
- Wybraliście imię? - na jej twarzy również pojawił się cień uśmiechu.
Imię!
Ani razu jeszcze nad tym nie myślałem.
Tragedia, a nie ojciec.
- Jeszcze nie. - w głosie Ami wyczułem trochę więcej pewności.
- Pamiętam, jak byłeś mały zawsze mówiłeś, że chcesz nazwać córeczkę Alice. - zaśmiała się mama.
- Teraz na pewno jej tak nie nazwiemy, bo totalnie mi się to imię nie podoba. - wymieniłem z Amelie spojrzenie typu "Mamy to już za sobą!".
- A macie jakieś propozycje imion? - chyba jednak coś moją matkę zainteresowało.
- Będziemy myśleć. Mama Amelie ma kilka propozycji, usiądziemy i pogadamy. - powiedziałem, a po chwili dotarło do mnie co zrobiłem.
Moje kochanie spojrzało na mnie zdziwione.
- Mówiłaś, że twoja mama mieszka daleko... - zaczęła niepewnie zwracać się do Ami.
- Mieszka. Mieszkała... ale chwilowo mieszka u Ha...
- U NAS. - przerwałem jej.
- Mogłabym ją poznać? - spytała cicho.
Brawo, Styles, brawo. Jeszcze tego brakuje, żeby nasze matki się spotkały.
- Jasne... - Ami powiedziała cicho.
- My się już chyba będziemy zbierać. - odchrząknąłem czując, że znów robi się niebezpiecznie. - Muszę jeszcze zajrzeć do wytwórni.
- No dobrze... - odezwał się milczący do tej pory ojciec.
Po "wylewnych" pożegnaniach opuściłem ten pieprzony dom, i odetchnąłem z ulgi dopiero w samochodzie.
- To jakie imię wybieramy? - zaśmiałem się kładąc rękę na udzie Ami.
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Daj spokój, małe dziewczynki zazwyczaj marzą o tym i planują ślub, dzieci i te gówna od dawna. - prychnąłem.
- Uwierz mi, że byłam inną "małą dziewczynką". - widząc moje wahanie dodała - Matt i te sprawy.
Ścisnąłem mocniej kierownicę. Nieważne, że gość totalnie zniknął z naszego życia, że właściwie gówno wiem o tej sprawie - on ją skrzywdził do cholery!
- A masz jakieś propozycje? - spytałem uciekając od tego tematu.
- Nie wiem... Suzanne albo... Bella, nie wiem, jestem kiepska w wymyślaniu imion. - zaśmiała się.
- Suzanne Styles... - powiedziałem powtarzając jeszcze to samo w myślach. I coraz bardziej mi się to podobało.
- A kto powiedział że będzie nazywała się Styles? - wiedziałem, że tylko się ze mną droczy, ale mimo to podjąłem wyzwanie.
- Ponieważ kochanie jestem ojcem, a dziecko przejmuje nazwisko ojca.
- Lub matki, jeśli będzie taka potrzeba.
- Ale nie ma takiej potrzeby! - uśmiechnąłem się. - Styles brzmi lepiej, ładniej. A Evans? Suzanne Evans? Nie. - prychnąłem.
- Uważaj sobie! - uderzyła mnie w ramię.
- Ja też cię bardzo kocham.


- Harry, zamówimy w internecie, nie chce mi się łazić po sklepach. - marudziła Amelie gdy tylko podjechałem pod gigantyczny sklep z wszystkim dla dzieci.
- Nie odbierzesz mi tej przyjemności, kochanie.
- Ale to ja tu jestem w ciąży, i to mnie bolą cholernie nogi i kręgosłup! - zaczęła się śmiać i mnie gonić, a ja specjalnie przyspieszyłem kroku.
- Tak się traktuje kobiety w ciąży?! - drugi raz uderzyła mnie w ramię gdy mnie dogoniła.
- Ta "kobieta w ciąży" chciała wczoraj iść na jogging, więc nie wciskaj mi tu kitów. - uśmiechnąłem się i pochyliłem się żeby ją pocałować, a potem wziąłem koszyk i wkroczyliśmy do sklepu.
- Dobrze, ale jesteś mi winien masaż pleców. - powiedziała zwycięskim tonem.
- Masaż wszystkiego, jeśli tylko chcesz kochanie. - wymruczałem jej do ucha a potem z satysfakcją obserwowałem, jak przez jej ciało przebiegają dreszcze.


- Zlituj się nade mną! - jęknęła gdy podszedłem do kolejnych wieszaków z małymi śpioszkami.
- Ale z ciebie matka... - prychnąłem żartobliwie.
- Jesteśmy tu już 2 godziny. - podkreśliła.
- Wiem, ale Ami... to mnie przeraża, dlatego teraz kupię tą tonę ubranek, a potem osobiście ułożę je na półkach, bo po prostu nie potrafię sobie poradzić z tą świadomością. - zaśmiałem się ze swojej bezradności.
- Nie myśl o tym... łóżeczko mamy? - spytała kładąc mi na plecach rękę, i to tak dziwnie mnie uspokoiło.
- Oczywiście. Jeśli nasz dom nie wybuchł, to ci debile powinni już je złożyć.
- Patrz! - podbiegłem do przedmiotu, który przykuł moją uwagę. - Śpioszki z imieniem "Suzanne"!
Zaczęła się ze mnie śmiać.
Teraz to ona mnie pocałowała i wzięła ubranko do koszyka.
- Czyli oficjalnie? Suzanne?
- Myślę, że tak. - uśmiechnęła się przeglądając rzeczy na sklepowych półkach.
- Martwisz się czymś? - spytałem widząc, że wzdycha.
- Boję się. - zaśmiała się nerwowo. - Wszystkiego.
- Damy radę. - powtórzyłem jej słowa.
I w tym momencie zauważyłem małe, różowe śpioszki z koronką i napisem "Daddy's little proncess"
Wpadłem po uszy, gdy z zapałem wkładałem je do koszyka. Tak. Jedno jest pewne, to dziecko nie odpędzi się od tatusia.
______________________________________

Min. 10 komentarzy = następny rozdział






10 komentarzy:

  1. Oni jako rodzice>
    Juz sie nie moge doczekac jak Ami urodzi

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuje jakbym to ja miala dzidcko z harrym
    Oni jako rodzice>

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy ona urodzi? Juz nie moge sie doczekac

    OdpowiedzUsuń
  4. Och Styles bd zajebistym ojcem. Czekam na nexta:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo jaki słodki Hazz. Jedno wiem na pewno Harry będzie cudownym ojcem :) Buźka czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Styles bedzie slodkim ojcem aw
    Do nn

    OdpowiedzUsuń
  7. jdsahdjascfsd oni jako rodzice to zycie

    OdpowiedzUsuń
  8. Styles bedzie kochanym ojcem a Ami matka

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy tylko ja placze? Swietny rozdzial

    OdpowiedzUsuń