niedziela, 5 października 2014

Rozdział 16

***************Amelie jest tak w 7-8 tygodniu ciąży, żeby nie było ;p**********************
Tygodnie mijały a nic w naszym życiu się nie polepszało. Atmosfera napięta, zero czułości, a miłość zepchnięta na dalszy plan.  Nie mogłem przyjąć do wiadomości, że to dziecko tak na prawdę nie będzie moje.


- Wszystko tak jak powinno być. - pokiwał głową lekarz nadal wpatrując się w ekran USG i badając delikatnie brzuch Amelie. - Widać już serduszko.
Nie chciałem na to patrzeć. Nie mogłem się do niego przywiązać.
- Słyszą państwo? - odparł delikatnie. Słychać było cichutkie, bardzo szybkie stukanie.
- Czy to... - chciałem spytać, ale oddech uwiązł mi w gardle gdy podniosłem odruchowo wzrok. Na ekranie był mały, nierówny kształt, ruszający się powoli. W środku było widać pulsującą plamkę, i już wiedziałem, że wpadłem po uszy.
- To serduszko państwa dziecka.
Miałem łzy w oczach. Cholera, płakałem z bezsilności, miłości, dumy...
- Uderzenia są prawidłowe. Zarodek rozwija się wzorowo. Widać już nawet zawiązki rączek i nóżek. Państwa dziecko ma około 10 milimetrów. - posłał mi ciepłe spojrzenie.
Spuściłem wzrok na Amelie. Uśmiechała się smutno.
- Może się już pani ubrać. - wytarł ręce i usiadł za biurkiem, my po chwili zrobiliśmy to samo.
- Dobrze. Odczuwa pani często bóle głowy?
- Nie. - odpowiedziała Amelie. Była przygaszona.
Pokiwał głową i zanotował coś na kartce.
- Ma pani drobną budowę , więc spodziewałbym się niedługo jakichś zmian w pani ciele. Macica się powiększa, więc jeżeli będzie pani odczuwała dyskomfort i częstszą potrzebę chodzenia do toalety, to proszę się nie martwić. Jak na razie to tyle. - uśmiechnął się.

 Amelie's pov.
 - Dobrze... tak, rozumiem. Oczywiście. Już czekamy. - Harry odchrząknął i się rozłączył. Prawie zabił się o kawiarniany stół, był nieobecny, od kilku dni zmarszczka między brwiami nie znikała z jego twarzy.
 A to wszystko przeze mnie.
- Przepraszamy państwa za spóźnienie! - podbiegła do nas zadyszana blondynka. Jej perfumy były zbyt mocne i za słodkie, płaszcz zbyt krzykliwie czerwony, ubrania zbyt...
Ygh, przesadzam...
Po prostu każda para wydawała mi się nieodpowiednia...
Tak na prawdę ta kobieta wyglądała bardzo sympatycznie, a dobra energia biła od niej na kilometr. Była radosna i kolorowa, i starannie ubrana, tak samo jak jej mąż. Ale mieli jedną wadę. Oni mieli zabrać moje dziecko.
Spojrzałam na Harry'ego i wcale mi to nie pomogło. Przygaszony, blady i zupełnie bez kolorów od niechcenia podtrzymywał rozmowę.
Bałam się mu spojrzeć w oczy. Swoim tchórzostwem właśnie niszczyłam wszystko, prawda?
- Na kiedy ma pani termin? - otrząsnęłam się gdy doszło do mnie, że pytanie skierowane jest do mnie. - Przepraszam, że pytam , ale zapomniałem.
- Koniec listopada.. - odparłam starając się brzmieć uprzejmie. "Dokładnie w moje urodziny".
- Czyli do stycznia mogą państwo jeszcze zerwać umowę...
Owszem, możemy, ale i tak nie możemy tego zrobić.
Opuściłam głowę. Harry nerwowo przygryzł wargę.
Uśmiech zniknął z twarzy kobiety.
- Państwo jeszcze nie podjęli decyzji, prawda?
- Podjęliśmy. - odparłam cicho. - Podjęłam. - dokończyłam po krótkim wahaniu.
- No dobrze... - odchrząknął Harry i rozmowa potoczyła się dalej.

Harry's pov.
- I jak? - spytała na progu matka Amelie. Żołądek podchodził do gardła, serce chyba wyparowało, w tej chwili nie byłem zdolny do jakichkolwiek emocji.
- Znaleźliśmy rodzinę. - odpowiedziała cicho Ami.
- Aha... - Cara  spuściła głowę. Może też nie uśmiechało się jej oddawać wnuka?
Nie mogłem przyjąć do wiadomości, że ten cud, rozwijający się w Ami nie będzie mój. Że owoc MOJEJ miłości trafi do kogoś innego. Kiedy się urodzi nie dadzą mi małej istotki prosto w ramiona, a Amelie nie pocałuje dziecka w malutkie czółko tak jak w każdym filmie, nie weźmiemy go do domu, nie będziemy się nim opiekować, nie będzie nic...
- Możemy porozmawiać? - usłyszałem cichy głos Amelie. Skuliła się na kanapie w moim prowizorycznym gabinecie. Kiwnąłem głową i usiadłem obok, a ona od razu wtuliła się we mnie. Westchnąłem i mimowolnie gładziłem ręką jej plecy. Nawet jeśli chciałbym się na nią gniewać, nie umiałbym, bo ona ma po prostu taką aurę...
- Co myślisz o tych ludziach? - spytała po chwili.
- Myślę, że ja zapewniłbym dziecku lepsze warunki. I oni nie są w stanie kochać go tak, jak my byśmy to zrobili.- odpowiedziałem szczerze.
- Harry... - jęknęła. - Pytam na poważnie.
- A ja równie poważnie mówię. - odpowiedziałem niewzruszony.
- Wydają się mili i kochający...
- Oczywiście. - pokiwałem głową. - Ale nie wiem, czy poradzą sobie z pomieszaniem naszych genów.
Wtuliła się we mnie mocniej.
- Co powiemy twoim rodzicom? - spytała cicho.
- Nie wiem. Równie dobrze nie musimy mówić nic, bo to dziecko nie jest już nasze. Tak, jakby go nie było. Na razie nic nie widać, więc zachowujmy się tak, jakbyś nie była w ciąży.- odparłem z goryczą. Wiem, że powinienem ją wspierać, wiem, że nie powinienem być taki niemiły, ale ja nie mogę się z tym pogodzić.
- Czyli już wspaniałemu tatusiowi odechciało się zgrywania roli bohatera? - podniosła się zdenerwowana.
- Po jaką cholerę mam się cieszyć, że ono jest? - wstałem z kanapy i powiedziałem podniesionym głosem. - Nie będę się do niego przywiązywał, nie będę go kochał, nie będę głaskał twojego brzucha tak jak w tych wszystkich pieprzonych filmach! Jeśli chociaż trochę się do niego zbliżę, będzie mi jeszcze trudniej!
- Już nic z tym nie zrobimy, musimy...
- Nie. - przerwałem jej. - Mi nie o to chodzi.
Spojrzała na mnie pytająco.
Mój oddech przyspieszył. Bezradność rozwalała mnie od środka.
- Lepiej skończmy o tym rozmawiać, bo to nas nigdzie nie doprowadzi. Masz być szczęśliwa, to jest dla mnie najważniejsze, a reszta...reszty już nie ma. - westchnąłem, machnąłem ręką i wyszedłem.

Amelie's pov.
Byłam rozbita. Zupełnie nie wiedziałam co robić, nie miałam pojęcia jak to rozegrać. Błąkałam się w rzeczywistości mając zgubne poczucie niepokoju...
Spojrzałam na Harry'ego który akurat wyszedł po prysznicu z łazienki. Najwyraźniej zupełnie się mnie nie krępował, bo nie zwracając uwagi na to, że jest nagi chodził po pokoju składając pranie.
Taki piękny.
Tak nieziemsko przystojny.
Umięśniony.
Dobrze zbudowany.
Wysoki.
A tatuaże dopełniały perfekcji.
Co ja, gruba jak wieloryb będę robić przy takim idealnym Harry'm?
- Nie gwałć mnie wzrokiem. - w jego głosie wyczułam nutkę rozbawienia. - Jestem cały twój. - wymruczał do mojego ucha seksownym głosem.
- Przecież nie mogę. - pocałowałam go.
- Możesz. - wyszczerzył się. - Myślisz, że nie sprawdziłem tego w każdym możliwym źródle?
- I czego się dowiedziałeś? - zaśmiałam się opadając na łóżko pod jego ciężarem. Przyciskał mnie swoim nagim ciałem, ale cały czas uważał na brzuch.
- Jeśli ciąża nie jest zagrożona, możesz kochać się ze mną kiedy chcesz. - poruszył zabawnie brwiami.
- Moja matka jest za ścianą.
- Kochanie. - pokręcił głową. - Przecież ona dobrze wie, że to robimy. Dziecko nie wzięło się nam z księżyca.
- Ale mogę być na górze. - zaszantażowałam.
- Niech ci będzie. - udał zrezygnowanie.
Uśmiechnęłam się. Wplotłam palce w jego włosy i pociągnęłam bliżej ust.
____________________

min. 10 komentarzy - następny rozdział :)





11 komentarzy:

  1. Ona dziecka nie odda nie ma bata.

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju seksy hgahaha
    ew oni nie moga oddac tego maluszka no eww

    OdpowiedzUsuń
  3. nie nie nie oni nie mogą oddać tego malucha,nie zgadzam się i inni też ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie oddają tego dziecka... do brzucha też się przywiążą a dalej z górki xd KOCHAM <3

    OdpowiedzUsuń
  5. I tak nikt nie zastapi tej 2

    OdpowiedzUsuń
  6. Oni nie oddadza tego dziecka i koniec

    OdpowiedzUsuń
  7. jak oni oddadza to dziecko to ja za siebie nie recze

    OdpowiedzUsuń
  8. nah? nah
    nie odddajecie go i koniec, rycze ok

    OdpowiedzUsuń
  9. ja chce szczesliwa rodzinke stylesow, amen, a nie kurwa, zebyscie to male storzenie komus innemu dawali

    OdpowiedzUsuń
  10. ksdcsnckjsdc swietny, czekam na next :* <3 kc

    OdpowiedzUsuń
  11. Jej może Ami zmieni zdanie... Chciałabym.... Już chce next ... Kocham już to dziecko... <3

    OdpowiedzUsuń